-Nie wracajmy do tego.Pora skupić się na teraźniejszości.To co było,minęło..
Jellal kiwnął potwierdzająco głową.Nagle usłyszeliśmy krzyki w środku lasu.Pobiegłam w tamtą stronę a za mną Fernandes.
Gdy dotarliśmy do źródła dźwięku,okazało się że to Ichiya.Zawieszony za bluzkę,wisiałna gałęzi jednego z drzew,stojących nad głębokim bagnem.
-Erza?Jaki miły widok! wrzasnął
-Boże,tylko nie on! zrobiłam face palm
-Uratujmy go bo biedak na prawdę wpadnie do tego bajora.. mruknął Jellal
-A niech sobie wpadnie.
-Nie,proszę Erza-san! Ratuj mnie! Wiem że to nie jest zbyt męskie z mojej strony że proszę kobietę o pomoc,ale za to dam ci moje najnowsze perfumy!
Pstryknęłam i mój miecz przeciął pień drzewa na którym wisiał rudy.Drzewo zaczęło lecieć w naszym kierunku a ja jedną ręką złapałam Ichiye a drugą zatrzymałam drzewo z zamkniętymi oczami.
-Dziękuje.. zaczął całować moje stopy
-Nie dotykaj mnie! wrzasnęłam kopiąc go z obrzydzeniem a ten poleciał chen daleko,wrzeszcząc MEN!
-Jaki ten gościu jest wkurwiający.. syknęłam przez zęby
[Jellal?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz