Dzień spędziliśmy na polanie,w milczeniu.Wpinałem jej we włosy kwiaty,patrzyliśmy na motyle i inne zwierzaki,walczyliśmy chwilę między sobą,całowaliśmy się,oglądaliśmy zachód słońca i tak własciwie skończył się nasz wspólny dzień.Nagle poczułem w powietrzu dym.Zmarszczyłem brwi i puściłem rękę dziewczyny.
-Gdzie ty?
-Muszę coś zbadać .. mruknąłem wbiegając na drzewo i po chwili zniknąłem jej z oczu.Dotarłem do zniszczonej wioski,nieopodal Konohy.Wszędzie byłą krew.
-Boże,co tu się stało?wrzasnęła Scarlet
-Nie mówiłem ze masz za mną iść..
-Miałam cię puścić samego?jęknęła
-To chyba sprawka Itachiego.Wyczuwam te kruki w powietrzu..
<Erza?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz