- Że co? Zaburzenia?- spojrzałem na niego jadowicie.- Uważasz, że jestem
nienormalny? Może k*rwa od razu pójdę do psychiatryka, bo się
zakochałem, co?!- wstałem i cofnąłem się.
- Sas, to nie...
- To nie tak?! Zaburzenia! K*rwa według Ciebie uczucia to zaburzenie!-
czułem w oczach łzy. Po chwili uroniłem jedną.- Chociaż...-
wyszeptałem.- Masz rację... Naruto... miłość i inne uczucia to najgorsze
choroby i zaburzenia, jakie kiedykolwiek się pojawiły...- zacząłem się
śmiać. Widziałem jak jego wyraz twarzy momentalnie się zmienia. Z
lekkiego smutku do zdziwienia.- Najłatwiej byłoby pozbyć się ich i wybić
was... co do jednego... zaczynając od Ciebie...- wyjąłem katanę i
wskazałem na chłopaka. Miecz był kilka centymetrów od jego szyi.- Mam
tyle zaburzeń...- podniosłem głowę.- Na przykład umiem kochać,
nienawidzić, umiem być szczęśliwy i smutny... to nienormalne...-
wyszczerzyłem się. Po chwili wybuchłem płaczem i śmiechem jednocześnie.
Byłem smutny, ale jednocześnie dziwnie szczęśliwy. Czułem na sobie jego
spojrzenie.
- Sasuke... nie chciałem tego po...
- Zamilcz!- wrzasnąłem tym razem tylko płacząc i patrząc na blondyna.
Upadłem na kolana i puściłem katanę. Zakryłem twarz dłońmi.- Najlepiej
by było, gdybym odszedł... gdyby mnie nie było... gdybym nie istniał!-
jęczałem.- Zaburzenie... zaburzenie...- powtarzałem co chwila.- moje
życie to zaburzenie, moje istnienie to jedno wielkie zaburzenie...-
usiadłem, podciągnąłem kolana pod brodę i schowałem w nich twarz.
Pierwszy raz od śmierci rodziców płakałem, ryczałem... pierwszy raz
wybuchłem i miałem ochotę popełnić samobójstwo... moje uczucie... moje
uczucie to zaburzenie, właśnie się o tym dowiedziałem...
Naruto?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz