Przewróciłem oczami. Spojrzałem w tył i zobaczyłem w krzakach jakiegoś
człowieka. Wyjąłem katanę i powoli zacząłem tam podchodzić. Nagle
zobaczyłem wysoką, czarnowłosą postać. Wstrzymałem oddech...
Orochimaru... złapał mnie za ramię.
- Sasuke... co ty robisz z tym słabeuszem?- spytał.- Nie możesz się tak
marnować... a szczególnie z darem ode mnie...- dotknął swoimi długimi,
bladymi i zimnymi palcami mojej pieczęci.- Wracaj, potrenujesz, zabijesz
brata, zniszczysz Konohę...- przejechał dłonią po mojej szyi.
Odtrąciłem ją. On zasyczał, a ja się odwróciłem na pięcie. Nagle
poczułem ucisk i zorientowałem się, że to węże.
- Sasuke!- wrzasnął Naruto.
- Popatrz na niego... taki mały chłopiec we mgle... zabij go, a nie
będzie Ci już przeszkadzał...- wysyczał mi do ucha i mnie puścił.
Spojrzałem na niego przez ramię. Byłem rozerwany. Wyjąłem katanę i
zacząłem podchodzić do blondaska. Kiedy stałem już przy nim zamachnąłem
się. Za pomocą Chidori stworzyłem 5-cio metrowe ostrze i przeciąłem nim
Orochimaru, który zmienił się w węże i uciekł.
- Nic Ci nie jest, Naruto?- spytałem, a on pokręcił głową.- Wracajmy...-
powiedziałem, wyminąłem go, zacząłem iść i chować katanę. Po chwili
koło mnie szedł Naruto. Rozmierzwiłem mu włosy, a on spojrzał na mnie i
zaczął układać fryzurę.
(Naruto?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz