Siedziałem na drzewie z kapturem na głowie. Patrzyłem w niebo i
westchnąłem cicho. Nagle usłyszałem kroki. Wyjąłem katanę i
przygotowałem się do ataku. Nie był to zbyt znajomy zapach, ale go
kojarzyłem. Skoczyłem i już się zamachnąłem kiedy zobaczyłem... Sakurę?
Nagle wypuściłem katanę. Ona za pomocą chakry walnęła mnie w brzuch i
walnąłem w kamień, który znajdował się jakieś 10-15 metrów za mną.
Kaptur mi spadł, a ona do mnie podeszła. Już miała mnie ponownie
uderzyć, kiedy zobaczyła moją twarz.
- S-Sasuke?- wyszeptała. Ukucnęła przy mnie i wyleczyła porządną ranę, która znajdowała się na moim brzuchu.
- Nie, Kakashi... musiałaś trenować u Tsunade, różowo włosa?-
warknąłem.- A tak ogólnie, czemu mówią na Ciebie Sakura, skoro masz na
imię Diana... nielogiczne...
- Skąd wiesz?
- Naruto tak na Ciebie mówi... Mniejsza o to...- wstałem. Poszedłem po
katanę i schowałem ją. Nagle poczułem jak ktoś przytula się do moich
pleców.
- Czemu odszedłeś?- wyszeptała.
- Bo tak... tutaj też nie pobędę zbyt długo...
- Czemu?!- odsunęła się ode mnie i odwróciła mnie.
- Bo... ze mną nie jesteście bezpieczni...- wyszeptałem. Pierwszy raz
przyznałem, że na kimś mi zależy... nie wiedząc o tym, przytuliłem się
do niej. Potrzebowałem tego? Stałem lekko zgarbiony.- Nie jesteście
bezpieczni... ostatnio Akatsuki znaleźli mnie i Naruto... nie dopuszczę
do tego więcej...
- Nie możesz odejść...- wręcz warknęła.
- Skoro tak mówisz...- uśmiechnąłem się i ją puściłem. Odwróciłem się, zacisnąłem pięści.- To... nie odejdę...
(Diana?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz